Seks i przemoc w buddyjskich i hinduistycznych ośrodkach. Zagospodarowanie duchowe Zachodu
-
Jestem w szoku.
Ponad 10 lat temu znalazłam się na płd. Francji u "mistrza", gdzie "praktykowałam" i pracowałam przy budowie "świątyni".
Wszystko po lekturze "Tybetańskiej księgi życia i umierania"... Zaraz po jej przeczytaniu poszukałam kontaktów, spakowałam plecak i... wylądowałam w klasztorze.Dziś się dowiedziałam, że "mistrz" nie żyje i że w jego sprawie toczyły się rozprawy sądowe (seksualne napaści, przemoc, znęcanie się fizycznie i psychiczne). Czy mnie to dziwi? Mogłam się tego spodziewać. A jednak jestem w szoku. I myślę o sobie i o bliskich mi ludziach, których tam poznałam... O naszych reakcjach.
Nie wiem, na czym to polega, że jedni bardziej ślepną od drugich.
Już wtedy słyszałam o rozprawach sądowych od mojego ex.
Nie byłam pewna, czy można w nie wierzyć, ale to co widziałam na własne oczy, zatrzymałam w pamięci. Każde gówno, na jakie się natknęłam. Nie pojmowałam, że ludzie przymykają na pewne zachowania oczy. Myślałam - czy to ze mną jest coś nie tak? O co chodzi, że nie widzę w nim oświeconego, tylko chichoczącego bosonogiego ni to mnicha, ni to starszego pana, który prawi kazania o ułudzie rzeczy ziemskich i przemijania, a jednocześnie farbuje swoje siwe włosy i rzuca czasem podejrzane komentarze odnośnie medytacji... . O co chodzi, myślałam, że prawdziwą duchowość wyczuwałam, ale w jego matce, staruszce stojącej na kompletnym uboczu?Nie przypuszczałam, że nadużycia miały taką skalę, że był maniakiem o rozrośniętym ego. W końcu codziennie z jego ust słyszało się "ego" odmieniane w każdym przypadku... Ale widziałam swoje i nie mogłam pojąć, że kiedy o tym mówiłam znajomym, zapadała cisza, albo mówiono, że "musi być ciężko". Potem odkryłam dlaczego. Ze strachu przed "złą karmą"! (zabezpieczał się w tej kwestii w swoich naukach)
Pamiętam, że kiedy próbowałam o tym rozmawiać, to był najtrudniejszy aspekt. Nie da rady. Jeśli masz grono zrozpaczonych ludzi, oni będą się trzymać brzytwy jeszcze usilniej i będą jej bronić.Potem odkryłam, że to nie tak, że ludzie różnych rzeczy nie widzą. Oni je RACJONALIZUJĄ. I teraz z perspektywy czasu widzę, że rzeczy bezpośrednio związane ze swoją osobą też racjonalizowałam. Myślałam, że "mistrz" tak często na mnie patrzy, bo chce mi pomóc - mój ex mnie oświecił, co tak naprawdę miały znaczyć te spojrzenia.
Związki, które tam miałam, były jak z taniego francuskiego dreszczowca, ale w sumie to mnie uratowało - że były. Wyrzucałam sobie wtedy, że nie jestem dość praktykująca, że nie siedzę na poduszkach, tylko ciągle gdzieś latam nad jezioro, do miasteczka z facetem, a teraz się okazuje, że to był bezpieczniejszy wariant...
Bo nie wiem, co by było, gdyby "tato" spróbował ze mną swoich numerów. Nie znamy siebie, póki nas nie sprawdzono.
Poza swoją osobą widziałam zasady gry crystal clear.Pierwsza rzecz: pieniądze.
Od razu pokumałam, że najbliżsi uczniowie "mistrza" to ludzie przy kasie. (plus nikt nie komentował zapisów testamentowych na rzecz jego duchowego imperium...)
Druga rzecz: "osobistą praktykę" z "mistrzem" mają uczennice. Młode, fajne laski (jak w przypadku Osho, czy wielu innych).
Trzecia rzecz: jeśli nie jesteś laską, ani przy kasie, to co? To "mistrz" też ciebie zagospodaruje.
Widziałam historie tego zagospodarowania... I naprawdę nie pojmowałam, jak ludzie mogą tak dawać sobą pomiatać...
To naprawdę smutne przypadki. Ludzie tracili wszystko, łącznie ze zdrowiem, a wydawało im się, że spada na nich deszcz łask, bo "mistrz" działa w ich życiu... Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle? Nie zadawali sobie tego pytania.
I wiedziałam czemu. Klasztor przypominał ul, do którego zlatywały wszelkie nieszczęścia, poranione dusze, złamane życiorysy. "Mistrz" robił za dobrego tatę...Wiedziałam, że w jego domku odbywały się podejrzane akcje, ale nie znałam kulisów "przekazywania nauk" uczennicom. Nie miałam pojęcia, że BIŁ ludzi. Czułam wyrachowanie w jego nauczaniu, ale nie miałam pojęcia, że SAM sobie przyznał tytuł rinpoche... Czyli mistrza...
Powtórka z Maharishiego. Człowiek przylatuje z Azji i może powiedzieć, że jest samym Buddą. Kto to sprawdzi?
Szkoda, że Dalajlama nie zareagował na czas. Pozwalał na wspólne fotografie, które "rinpoche" skrzętnie eksponował i upubliczniał. Na pięć minut przed jego śmiercią Dalajlama przyznał, że jest on skompromitowany. No cóż. Z tego co czytałam, to już w latach '90ych był pierwszy pozew o napaść seksualną... Długo czekał.Są już książki na ten temat:
https://www.amazon.com/dp/0648513041/ref=rdr_ext_sb_ti_hist_1
https://www.amazon.com/Sex-Violence-Tibetan-Buddhism-Rinpoche/dp/0986377090
-
Ale to jest odwieczne pragnienie zwierzęcia ludzkiego.
Poddać się czyjejś władzy i scedować swoją wolność na kogoś innego za poczucie komfortu.
Przecież docelowym modelem świata jest termitiera.
To są rządy samic.
I nie chodzi o podział biologiczny ale duchowy.
Rządzą nami duchowe samice.
Pełne ciemnej energii.
Pozbawione prawdziwej męskiej światłości.
Ciemna energia, to energia próżni.
Tylko zasysa, kupuje sprzedaje, ale nic nie daje gdyż nie ma z czego.
Zwierzęta ludzkie, duchowe samice okradają się z energii czekając kiedy pojawi się ktoś z białą energią i je nasyci. -
@metanoia
To brzmi jak rząd RP. -
@esk3l napisał w Seks i przemoc w buddyjskich i hinduistycznych ośrodkach. Zagospodarowanie duchowe Zachodu:
@metanoia
To brzmi jak rząd RP.Chyba raczej „nierząd”
-
Ale to jest Strukturalne.
Ten awans do 5D 6D i inne srele morele to jest jedynie
przyłączenie do lustrzanej rzeczywistości.
Dlatego mówi się "zwierciadło duszy",
można mieć "refleksję".
Jesteśmy wewnątrz 4-wymiarowej rzeczywistości której poczatkiem jest Czarna Dziura (Zero Absolutne).
Nasz Świat jest jak oś liczb ujemnych, jest zbudowany z Braku Informacji.
z (-1).
Świadomość jest wirtualizacją.
Odbiciem w świecie wewnętrznym.
Stąd jesteśmy ciągle w superpozycji do samych siebie.
Człowiek to ktoś kto w swoim Świecie Wewnętrznym jest zbudowany z (1).
Z Informacji, z Prawdy.
Wtedy staje się spotkaniem dwóch czterowymiarowych rzeczywistości i jako 5 wymiarowy element jest w pełni Człowiekiem.
Dwa różne, przeciwnie spolaryzowane Światy spotykają się w Człowieku.
Stąd Człowiek jest zdolny do miłości gdyż Miłość jest Energią Świata Wewnętrznego.
Białą Energią.Natomiast zwierzęta ludzkie to ciągle 4 wymiarowe wygenerowane matematycznie byty.
Są jedynie emulacja 5 wymiarowej rzeczywistości.
Ale w całości należą do Serwera zarządzającego tym światem.
Zwierzęta ludzkie są kolektywne i ciągle dążą do koeltywizacji.
Są w całości zbudowane z ciemności.
Mogą generować tylko pożądliwość, która jest emanacją ciemnej energii. -
@metanoia Dla mnie nie jest to czarno-białe. Porównałabym ciemność i światło (miłość i pożądliwość), które tam widziałam w ludziach
do wiersza Szymborskiej o StalinieTalent był, zabrakło świadomości.
-
Polecam "Śmierć na diamentowej górze" Scott Carney - opisał historię tybetańskich przygód mistycznych na gruncie amerykańskim zakończonych wycieńczeniem psychofizycznym i śmiercią. (przykłady syndromu indyjskiego na rodzimym gruncie - w odosobnieniu).
Pamiętam lampka mi się zapaliła już wtedy: jak głębokie są różnice kulturowe między nami, a Azjatami i jak dziwacznie wypada
ich uwielbienie wszystkich stworzeń na naszym gruncie, gdzie nie mamy podstawowego szacunku do SIEBIE i do INNYCH.
W skrócie: buddysta zachodni, który ma problemy ze sobą, ale próbuje je wysiedzieć na poduszce jak jajo,
może godzinami walczyć o wypuszczenie muchy przez okno, a w ataku szału jest gotowy przez to samo okno wyrzucić swoją partnerkę...A ten reporter Carney wydaje się ciekawy, bo jeszcze pisał o czerwonym rynku (handel krwią i organami).
Dobrze byłoby u nas rozkminić tę pozycję. -
@anna jeśli mogę zapytać,byłaś kiedyś w Azji?
-
@anka No właśnie nie... Miałam tam na dłużej się wybrać z ex i z jednej strony dobrze, że nic z tego nie wyszło,
ale z drugiej... wiem, że może już nigdy nie będzie takiej możliwości... -
@anna napisał w Seks i przemoc w buddyjskich i hinduistycznych ośrodkach. Zagospodarowanie duchowe Zachodu:
wiem, że może już nigdy nie będzie takiej możliwości...
Będzie zobaczysz.Ja w to wierze.
-
@anka No, gdzieś w głębi duszy ja też
-
Nawet GW się zainteresowała tematem. Tylko błędny tytuł - bo już wiadomo było, że żadnym rinpoche (mistrzem) nie był,
sam się tak nazwał po przybyciu do Europy.
W każdym porządnym opracowaniu odejmują mu ten tytuł. -
@anna to może dobry moment na napisanie albo nagranie może z tym związanych własnych przeżyć.Mozna anonimowo
. Do ścieku bym się z tym raczej nie pchała bo mogą z ciebie zrobić nie wiadomo co.
Taki pomysł.
-
@anka Haha
właśnie wczoraj przypomniałam sobie sugestie Palmy, żeby opowiedzieć o swojej historii z wege.
Mam dużo materiału i na ten moment nie wiem, jak się za to zabrać. (chciałabym skończyć to na poziomie tekstu).No i musiałabym znaleźć formułę. Chociaż podcasty też są ok i można po prostu czytać.
Temat pobytu w klasztorze jest dla mnie na tyle mocny, że w ogóle się zastanawiałam, czy o tym pisać.
Ale poczułam to i na gorąco napisałam. Dzięki temu doszłam do paradoksalnego wniosku - moje szalone związki ochroniły mnie być może przed czymś bardziej traumatycznym. To wywraca mi do góry nogami wiele spraw...Co łączy wege i klasztor - to po prostu hoax...
A swoją drogąmy "wyznawcy" dostawaliśmy do jedzenia paszę, a mistrzu i jego "uczennice" mięso. Na własne oczy widziałam, bo mój ex dla niego gotował i pewnego dnia wpadł z siatką jagnięcego, czy co to tam było
Mówiło się: mistrz może jeść, co chce, bo jest oświecony... To spytałam mojego ex: To całe mięso dla rinpoche? On: Dla rinpoche i jego kobiet. Wtedy zrozumiałam, na czym polega "nauka" rinpoche... I nie dostałam odpowiedzi na pytanie:
To te kobiety też są oświecone? -
@anna to nie była świątynia buddyjska,a jakaś sekta.
Ja w Birmie spotkałam osoby co się na medytacje, dni ciszy czy coś w tym stylu pisały.Nie mogłam tego w ogóle zrozumieć dla mnie to było godzenie się na utratę wolności bo wszystko człowiekowi zabierali,w pustym pokoju siedzieć kazali tygodnie i przez tv się z toba komunikowali.Juz tego typu opowiaski mnie odrzucały.
Ludzie,których poznałam byli podjarani tym jak nie wiem zachwalali,że dzięki tym medytacjom jakieś aury i chodzki klocki widzieli i w jakie to stany się wprowadzali.
To nie moj świat i nawet nie zamierzam w niego nigdy wchodzić zbyt twardo stąpam po ziemi, a przede wszystkim za dużo gadam
.Po jednym dniu bym wyfrunęła z takiego przybytku.
-
@anka Pewnie, że sekta! Cuda na każdym kroku. Mówisz o ciszy? tam nawet tego nie było,
bo były roboty. W trakcie odosobnienia kazano nam medytować do odgłosów młota pneumatycznegoPieniądze to był prawdziwy bożek. Nie pojmowałam, że ludzie tego nie widzą. Że najbliżsi ludzie wokół "rinpoche" to ci, co mogli się jakoś "przysłużyć" ośrodkowi. Pamiętam, jak znajomego prawnika dwa razy walnął rytualną czachą w łeb, bo ktoś mu podszepnął, że wpłacił tyle a tyle na ośrodek... Wszyscy inni dostali raz
Cyrk.
A już najbardziej wychwalany i podawany za przykład uczeń, Angol, ani błyskotliwy, ani uduchowiony, ale rasowy nudziarz z pełnym portfelem.Nie pamiętam milczenia, prawdę mówiąc, za dużo się działo towarzysko. Ludzie z całego świata. No i miałam związki, co jakoś tam łamało zasady, ale teraz pytam jakie zasady
Użytkownicy Online
Popularne Tematy
Kategorie
-
Koronawirus
czyli koronasraczka
-
Dietowo
wszystko o dietach
-
Śmiechowo
Miejsce na memy, podśmiechujki itp
-
Lajfstajlowo/Psychologowo
O wszystkim poza dietą, psychologia, styl życia, sporty etc.
-
Forumowo
Sprawy dotyczące forum, propozycje, skargi i zażalenia
-
Zdrowie
ogólnie o zdrowiu
-
Fight the system & Teorie Spiskowe
spiskorie, obalanie kłamstw
-
Świat Finansów
o finansach, jak zarobić aby się nie narobić
-
OFFTOPIC
Czyli wszystko co nie pasuje do innych kategorii